sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 8

~Niall~
Może to zabrzmi głupio, ale dobrze się czuję, gdy wiem, że mam tu na kogo liczyć. Tak, mogę liczyć na Payne'a. Gdy miał kłopoty przeze mnie- nie wydał mnie. Gdy pytali od kogo mają dragi- nie powiedział, że ode mnie. Dobry chłopak.
Gdy rozmawialiśmy to pogadaliśmy o tym co było potem.
Ja powiedziałem, że siedziałem w więzieniu, w wariatkowie. Dalej nie wiem czemu. Nie jestem mordercą. Nie jestem szalony. Nikt tego nie rozumie. Ale on mi wierzy. Sky też. Ona też nam o sobie więcej opowiedziała. Zabolało mnie to co powiedziała. I Liam'a też.
~wspomnienie rozmowy~
- Opowiedz nam o sobie. Nic o Tobie nie wiemy, Blondi.- zaśmiałem się, gdy zobaczyłem na policzkach dziewczyny rumieńce. Liam tylko się uśmiechnął.
- Co chcecie wiedzieć?- spytała cicho i spojrzała na nas.
Co chcemy wiedzieć? Wszystko!
- To co możesz.- Liam, zniszczyłeś wszystko. Skarciłem go w myślach. 
Skylynn rozejrzała się dookoła, odchylając głowę i zamykając oczy. Chyba rozkoszowała się zapachem trawy i cieniem, w którym siedzieliśmy, bo było dość gorąco. Wsłuchiwała się w śpiew ptaków i nasze spokojne oddechy. Jej klatka piersiowa unosiła się miarowo, a ja powstrzymywałem się, by nie spojrzeć na jej ciało. Kobiety to widzą. Niestety, moje hormony wzięły górę, a mój wzrok powędrował od jej zgrabnych, jasnych nóg, przez delikatne wcięcie w talii, jej piersi, aż po jej delikatną bladą twarz, która teraz wpatrywała się we mnie z głupkowatym uśmiechem.
- Podoba się to co widzisz?- spytała, powstrzymując śmiech.
- Bardzo.- mruknąłem i odchrząknąłem. Ona i Li zaśmiali się.- Opowiadaj.
Pokręciła głową i usiadła wygodniej, opierając się plecami o skałę. Byliśmy dość daleko od budynku i jego mieszkańców, więc nikt nie powinien nas usłyszeć.
- Moja historia nie jest jakaś ciekawa. Historia jak setki inne.- zaczęła, a my patrzyliśmy na nią w skupieniu i słuchaliśmy. Spuściła głowę i zaczęła bawić się palcami.- Moi rodzice byli cenionymi urzędnikami społecznymi. Nie mogę ich nazwać rodzicami teraz. Nie po tym co mi zrobili.- jej głos był cichszy od wiatru. Ledwo ją słyszałem, dlatego zmieniłem miejsce i usiadłem obok niej. Kiwnąłem do szatyna, by usiadł po drugiej stronie, co szybko zrobił. Słuchaliśmy dalej.- Gdy miałam trzynaście lat wszystko się w sumie zaczęło. Pewnego dnia wróciłam do domu. Kłócili się. Mój tata miał kochankę. Mama uderzyła go z otwartej dłoni w policzek. Oddał jej. Kiedy krzyknęłam i zaczęłam uciekać do pokoju, biegł za mną. Krzyczał: "Wracaj tu, ty mała.."...- przerwała i zacisnęła wargi. Liam i ja jednocześnie chwyciliśmy ją za dłonie. Jesteśmy tu, Sky. Spokojnie.- Zamknęłam się w pokoju i nie wychodziłam przez kilka dni, póki do moich rodziców nie zadzwoniła moja nauczycielka z pytaniem czy jestem chora, bo nie ma mnie w szkole. Od tamtego czasu staram się nie wchodzić z nikim w konflikty ani mieć nowych znajomych. Po trzech latach wydoroślałam. Ubierałam się inaczej. Zaczęłam się malować. Zaczęłam po prostu dbać o siebie bardziej niż kiedyś. Zauważył to.- w tym momencie jej głos zaczął się powoli łamać.- Kiedy mama była w pracy, a ja siedziałam w pokoju, przyszedł do mnie. Zachowywałam dystans, bo nadal miałam do niego pewną niechęć. On...- zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech. Ja i Li już wiedzieliśmy. Chłopak oparł głowę o jej ramię i pocierał kciukiem jej drobną dłoń, a ja splotłem nasze palce i delikatnie uścisnąłem jej rękę. Po jej policzku spłynęła łza. Co za skurwiel.- Od kiedy pamiętam nigdy nie czułam się tam bezpiecznie. To nie był dom. Tylko budynek. A w domu trzeba czuć się bezpiecznie.- przełknęła ślinę i zrobiła krótką przerwę.- Jestem tu przez to.- podwinęła rękawy. Słodki Jezu. Całe jej przedramiona pokryte były bliznami lub świeżymi ranami.- Pierwsza kreska była, dokładnie, 23 czerwca 2008 roku o godzinie 11.31 w damskiej łazience w mojej szkole. Trafiłam do szpitala. Ale nigdy nie udało się powstrzymać mnie od tego, bo zawsze znalazłam coś co mi pomogło ulżyć. Ukaram siebie. Tyle powinno wystarczyć.- po jej policzkach spływały łzy, a my ją przytuliliśmy. Czerpała ciepło z nas. Nie chcieliśmy, by cierpiała. Nie przy nas. Nie pozwolę na to.
~koniec wspomnienia~
Westchnąłem ciężko i poszedłem do jadalni. Tam byli. Siedzieli i gadali. Liam robił głupie miny, a Sky załamywała się pod jego głupotą, ale i tak się śmiała. Podszedłem do nich.
- Uważaj, bo ci tak zostanie.- powiedziałem ze śmiechem i usiadłem obok dziewczyny. Payne skrzywił się tylko, ale po chwili się uśmiechnął.- To co dziś mamy dobrego?
Blondynka mlasnęła z niesmakiem.
- Nie ma tu dobrych rzeczy. Zmienili kucharkę, a ona nie...- owa kobieta właśnie szła w naszym kierunku, a dziewczyna napchała sobie usta ziemniakami. Chyba ziemniakami.
- I jak wam smakuje?- spytała po drodze, a Blondi uniosła kciuk do góry i wydała pomruk udawanego zadowolenia. Kucharka odeszła z uśmiechem, a Sky wypluła wszystko na talerz i popiła szybko wodą. Zaczęliśmy się z niej śmiać.
- Nigdy więcej.- powiedziała między oddechami i podsunęła nam swoje jedzenie.- Jedźcie.
- I pijcie z tego wszyscy.- skończyłem. Po chwili cały nasz stolik śmiał się z papki, jaką zostawiła nam dziewczyna. Brawo.

___________________________________________________
Witam!
Przepraszam, że tak długo nic nie wstawiałam, ale miałam problemy. Wybaczcie.
Mam nadzieję, że rozdział się podoba i będziecie cierpliwie czekać na następne.
Miłego wieczora. :)
+
1. Jak myślicie- co będzie dalej?
2. Co Wam się podoba w tym opowiadaniu?
3. Macie/ mieliście już ferie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz