poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 2

- W porządku?- zapytał cicho, jakby bał się, że ucieknę na sam dźwięk jego głosu. W tym momencie był on niezwykle subtelny i wypełniony czymś na wzór troski.
Nie mogłam wydusić z siebie słowa, bo zaschło mi w gardle, więc w odpowiedzi pokiwałam tylko twierdząco głową. Otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale zamknął je zrezygnowany, kiwnął głową i odwrócił się do mnie tyłem, powoli odchodząc.
- Dziękuję.- szepnęłam swoim drżącym głosem.
Zatrzymał się. Przekręcił trochę głowę w moją stronę i spojrzał na mnie przez ramię. Popatrzył mi w oczy ostrożnie. Odwzajemniłam spojrzenie i posłałam mu uśmiech, mały, lecz pełen wdzięczności. I ciepła. W odpowiedzi uśmiechnął się szeroko, skinął głową i odszedł. W jego chodzie coś się zmieniło. Nie chodził już jak postrach całego ośrodka. Chodził pewniej, ale i w pewien sposób weselej. Cała jego postawa zmieniła się, zupełnie jakby chciał, by ktoś docenił jego starania. Patrzyłam za nim póki nie zniknął mi z oczu. Czułam na sobie wzrok wszystkich tu przebywających osób. Oblizałam nerwowo wargi, wstałam i skierowałam się do wyjścia. Kątem oka zauważyłam jeszcze szepczące dziewczyn z mojej grupy. Niestety. Zignorowałam je i wyszłam. Wypuśćcie mnie z tego domu wariatów. Stawiałam pierwsze kroki na tarasie. Podłoga była wyłożona kremowymi, kwadratowymi kafelkami. Moje trampki wydawały cichy i głuchy stukot mimo tego, że nie miały one obcasów. Powoli schodziłam po schodach prowadzących do ogrodu. Wokół unosiły się noski klonu wirujące na wietrze. Gdzie nie spojrzę widzę soczystą zieleń. Pastelowe pąki kwiatów na gałęziach drzew czy między źdźbłami trawy. Powoli szłam po wąskim chodniku prowadzącym wzdłuż ogrodu. Wciąż się rozglądałam i wciągałam w płuca świeży i słodki zapach kwiatów oraz delikatną kwaskowość świeżo skoszonej trawy. Po bokach widziałam pacjentów. Zadrżałam na sam widok i odwróciłam wzrok. Niektórzy bujali się na boki i było widać, że coś złego dzieje się z ich psychiką. Ale niektórzy siedzieli spokojnie, przyglądając się przechodzącym osobom. Tak jakby byli gotowi zrobić wszystko, by móc jeszcze raz zrobić to, dzięki czemu się tu znaleźli. Patrzyłam przed siebie, zatapiając się w myślach. Co będzie, jeśli zasnę, a do mojego pokoju wejdzie morderca i zabije mnie we śnie? Co, jeśli swoim zachowaniem sprowokuję kogoś, a ten rzuci się na mnie nie zwracając uwagi na konsekwencje, a ja spocznę 3 metry pod ziemią? Co, jeśli…
- Nad czym tak myślisz?- zapytał cichy, nieomal szepczący, anielski głos, na którego dźwięk podskoczyłam, a na całym moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Powoli odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Horan z delikatnym, zadziornym uśmiechem na ustach.
- Dlaczego cię to interesuje?- odpowiedziałam cicho pytaniem na pytanie i powoli usadowiłam się na dużym głazie, leżącym blisko jeziorka.
Jak ja się tu znalazłam?
Blondyn usiadł koło mnie. Ostrożnie musnął przy tym swoim ramieniem moje ramię. Przeszedł mnie delikatny, ale miły dreszcz.
- A zabronisz mi się tym interesować?

___________________________________________
Oto i rozdział drugi. Wybaczcie, że jest taki krótki, ale nie mam jeszcze weny, żeby cokolwiek napisać, a mam zamiar wziąć się za pisanie opowiadania na Wattpadzie z koleżanką. Oby coś z tego wyszło. (Jeśli ktoś jest zainteresowany to "Shadow Angel" na Wattpadzie. Prolog już jest. ;) ) Mam nadzieję, że cierpliwie czekaliście. Miłego czytania i udanych wakacji. :) x

2 komentarze:

  1. Cudownie, cudownie, cudownie! ;)
    Lubie ten fanfic, bardzo, a Niall tu>>>>>>>>>> omfg. czemu taki krotki? weno wroc calkowicie xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetne :) dopiero przeczytałam i wogle znalazłam bloga ale bardzo mi się podoba :) weny życzę. xx

      Usuń